wtorek, 30 maja 2017

Bufetowe rewolucje


 Studenci i wykładowcy muszą coś jeść – to powszechna wiedza. Jak się żywią w godzinach zajęć? Z pomocą z pewnością mogą przyjść im uczelniane bufety. Czy jednak warto się w nich stołować?
Na ostatnich zajęciach z przedmiotu Dziennikarstwo internetowe podzieliliśmy się na grupy i ruszyliśmy do naszego bufetu celem zebrania materiału. Na wstępie napotkaliśmy przeszkodę. Zabroniono nam filmowania i fotografowania wnętrza bez zgody właściciela obiektu. Bufet, chociaż na terenie uczelni, jest własnością prywatną. Na szczęście studenci dziennikarstwa nie dają się zmylić i jeśli czegoś nie wiedzą, to zapytają wykładowcę. W tym konkretnym przypadku z pomocą przyszedł nam dr Adam – wykładowca prawa. W telegraficznym skrócie ujmując: jeśli obiekt nie jest ważny dla obronności kraju, to możemy go fotografować i nawet publikować zdjęcie bez pytania o zgodę. O ile oczywiście na zdjęciu nie ma osoby. Wtedy uzyskanie zgody jest koniecznością do publikowania. Znalazłyśmy wywiad, w którym jest to wyjaśnione: http://wroclaw.naszemiasto.pl/artykul/co-mozna-fotografowac-a-co-publikowac,2888724,art,t,id,tm.html
Przy ponownej wizycie w bufecie zrobiłyśmy z dziewczynami z grupy kilka zdjęć:IMG_20170530_145422906
IMG_20170530_143951223
IMG_20170530_145457468
Wygląd nie zachęca – kojarzy się nieco z czasami PRLu. Zarzut ten pojawia się w wielu opiniach, zarówno studentów jak i wykładowców. Trzeba jednak przyznać, że w zimie jest to najcieplejsze miejsce, a w upał przynosi ukojenie chłodem. Możemy się też cieszyć, że nie jest taki straszny, jak ten z filmu „Miś” Barei:Nie wygląd jednak jest najważniejszy, a jedzenie. Basia wraz z Agnieszką postawiły sobie za cel przetestować kilka pozycji z menu. Czym się na pewno nie strujecie? Hot-dogi są w miarę tanie i nawet niezłe, chociaż ustępują podium tym ze stacji benzynowych, które mają do wyboru różne sosy, a tu mamy jedynie keczup. Hitem są zapiekanki, które poleca też mgr Piotr – polonista. Smakują jak te z lat 90tych, kiedy był na nie prawdziwy boom. Tak zwane „nagetsy” z frytkami i surówką są najdroższą pozycją w menu, bo kosztują ponad 10zł. Smakują jak odgrzewana mrożonka, a sosu jest zdecydowanie za mało. Dają się jednak zjeść. To z dań „na ciepło”. A „na zimno”? Wszyscy studenci chwalą sobie bułki – są przygotowywane na miejscu i znikają w oka mgnieniu. Większość kupuje też kawę, ale tutaj wytłumaczeniem jest brak alternatywy, ponieważ ta z automatu smakuje podobno o wiele gorzej. A jak jest na innych uczelniach? W artykule Wyborczej możemy się przekonać, jak jest w Szczecinie: http://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/56,34939,16863667,Da_sie_tam_zjesc__Czym_karmia_i_jak_wygladaja_bufety.html Zapytałyśmy też znajomych studiujących na innych uczelniach w naszym kraju:
Kolega Kingi o bufecie na swojej uczelni mówi tak:
Fajny klimat, dobre jedzenie, niezbyt wygórowane ceny jak na kieszeń studentów. Oczywiście mogłoby być lepiej, ale w skali od 1 do 10 daję mocną 7
Koleżanka z innej uczelni, Marta:
Bufet u mnie na uczelni to „6 piętro” bo jest na 6 piętrze budynku, logiczne. Są bardzo przystępne ceny I pyszne rzeczy, własnej roboty, plus przemiła obsługa – Pani zna wszystkich i mówi do wszystkich po imieniu. Do tego jest ogromny taras otwarty latem. W bufecie jest mega gorąco więc koniecznie klima albo chociaż jakiś przewiew. A studenci kupują najczęściej obiady czyli danie dnia, kanapki, sałatki I kawy.
Koleżanka Małgosi studiująca w Poznaniu:
 „Jest! Filia jest w każdym budynku szkoły praktycznie, w lepiej wyposażonych maja ciepłe dania (zupy, naleśniki, pierogi, zapiekanki, hot-dogi, tosty itd), w pozostałych serwowana jest kawa, herbata i czekolada, gotowe kanapki (z różnego pieczywa) i jogurty, ostatnio nawet „kisiele” z nasion chia się pojawiły.
Obsługa miła i sprawna, produkty dobre jakościowo, kawka super (kocham latte na podwójnym expresso od nich), na kubkach często piszą teksty wywołujące uśmiech. ^^ Ceny trochę powalają, kiedyś korzystałam częściej, aktualnie rzadko.”
Porównajmy to z opiniami o naszym bufecie:
Agnieszka:
Bufet ogólnie nie zachęca do korzystania, krzesła są niewygodne i ma się wrażenie, że się z nich spada ale pomimo kiepskiego wyglądu jedzenie jest niezłe, zwłaszcza zapiekanki.
Kinga:
Już od samego wejścia straszy. Obdrapane ściany, krzesła i stoły pamiętają czasy Gierka. Rzadko tam kupuję, jedynie bułki lub picie. Są to dla mnie zdecydowanie zbyt drogie rzeczy i uważam, że bufet dając takie ceny, powinien oferować coś zupełnie innego.
Doktor Oliwia:
Bufet powinien być miejscem, gdzie można szybko zjeść coś smacznego i zdrowego.
Bufet jest za ciemny, źle umiejscowiony (w podziemiach), muzyka jest za głośna, a krzesła są odrapane i siedząc na nich ma się wrażenie spadania.
Powinno być więcej przekąsek. Brak też możliwości płacenia kartą.
Na innych uczelniach są dostępne smaczne jogurty z płatkami, kanapki z kurczakiem – tu tego brak.
Co można zrobić, żeby sytuacja zmieniła się na lepsze? W opcji skrajnej można by się pokusić o wezwanie na pomoc Magdaleny Gessler, która kręcąc bujną czupryną zaczęłaby rzucać plastikowymi talerzykami, a na koniec prawdopodobnie próbowałaby się pociąć surówką (a już z całą pewnością zrobiłaby to, gdyby się dowiedziała, że bufet odwiedza często kotka Klara, która wraz z kleszczami przebywa zbyt blisko jedzenia), ale może wystarczy na początek bojkot bufetu (chociaż kanapki smaczne, a pani miła) wsparty petycją do władz uczelni?

wtorek, 16 maja 2017

Misską być

Tydzień temu na naszej uczelni odbyły się wybory Miss Karkonoskiej.
Wybieraliśmy miss w kategorii Miss Karkonoskiej, Miss publiczności i Miss internetu.
Tłum studentów i wykładowców przybył do Auli punktualnie na 12 żeby oglądać wybory miss i dopingować swoje faworytki. Nie mogło oczywiście zabraknąć pana rektora i prorektora.
Prowadzący wydawali się być nieco sztuczni. Bardzo chcieli żeby gala jak najbardziej przypominała prawdziwe wybory miss.  Suchary prowadzącego w ogóle nie były zabawne ale cóż taka rola sucharów.
Dla każdej z dziewczyn były przewidziane różne nagrody. Zwyciężczyni konkursu będzie reprezentować naszą uczelnie na ogólnopolskich wyborach miss we Włocławku. Nagrody to oczywiście wyjazd do Włocławka, wycieczka do pięciogwiazdkowego hotelu w Kołobrzegu , wejściówki do Term Cieplickich a także nagroda specjalna od urzędu miasta i nagroda specjalna od Pana rektora.
Jak przystało na prawdziwe wybory miss dziewczyny najpierw musiały się przedstawić i powiedzieć dlaczego chcą zostać miss. Zdecydowana odpowiedz: ,,A dlaczego nie?”. Jury zadawało też pytania kandydatkom. Pytano je o:
1. Co sądzą o wyjazdach zarobkowych za granice w ich wieku.
 Dziewczyny uznały, że to dobra idea                                        
2. Gdyby mogły poprawić jedną rzecz   na świecie to co by to było?
Odpowiedź to oczywiście pokój na świecie
3. Czy uważają, że promowanie zdrowego stylu życia jest dobre i dlaczego?
Zgodnie uznały, że trzeba promować zdrowy styl życia
Do tego momentu jury jeszcze nie wyłoniło swojej faworytki.
Kolejne zadanie było według mnie chyba najlepsze a mianowicie strój, który pokazuje ich kierunek studiów. Najciekawszy strój miała studentka dietetyki, która miała na sobie jadalny wianek. Pielęgniarki oczywiście miały tradycyjne kostiumy pielęgniarek. Stroje podobały się chyba wszystkim.    
Drugie zadanie to losowanie zadania i wykonanie go z przewodniczącym samorządu.
1. Umówienie się z nieśmiałym chłopakiem
2. Poproszenie kierowcy o zatrzymanie autobusu
3. Przełożenie klasówki
4. Pomoc dla staruszka, który nie chce pomocy
5. Przekazanie surowemu ojcu informacji o złej ocenie
Przewodniczący miał słabość  do pielęgniarek więc ułatwiał im zadanie.
W kolejnym zadaniu dziewczyny musiały zaprezentować swoje talenty. Tradycyjnie jednym z talentów był śpiew ale niestety ktoś kto zajmował się dźwiękiem źle to zrobił, bo źle było słychać występ. Najciekawszy talent to jazda na monocyklu i jedzenie- częstowała wszystkich chlebem bananowym. Kolejny talent mimo że niezbyt kobiecy, bo motocykle to kandydatka opowiedziała o nim bardzo fajnie. Kolejny talent to talent językowy, kandydatka zna  polski, hiszpański, angielski i francuski. Ostatni talent to zumba.
Kolejne zadanie to prezentacja sukni  wieczorowej, wybór partnera i taniec z nim. Utrudnieniem była ciągle zmieniająca się muzyka.
Po wszystkim jury udało się na obrady a w tym czasie obejrzeliśmy film o przygotowaniach dziewczyn do konkursu. Prowadzący pytali jeszcze widzów o to, która wygra ale publiczność kibicowała wszystkim.

środa, 10 maja 2017

Bujdy o diecie wacikowej

Wiele nastolatek marzy o szczupłej sylwetce ale co zrobić gdy bardzo chce się jeść ale wszystko to uważają za zbyt tuczące? Jedzą waciki i uważają, że jest to dla nich najlepsze wyjście, bo tak piszą w Internecie. Dzięki temu nie są głodne a kilogramy tracą niezwykle szybko. 

No ale na czym polega dieta wacikowa? Odpowiedź jest prosta. Je się waciki celulozowe nasączone wodą lub sokiem- brak smaku i zero kalorii. Waciki wypełniają żołądek a osoba, która to zjadła nie czuje głodu.  

Mówi się, że jest to dieta stosowana najczęściej przez modelki i rzekomo im to pomaga. A jak wiadomo figura modelki to marzenie chyba każdej dziewczyny. A one często polecają niestety dietę wacikową.
W Internecie możemy znaleźć masę opinii na temat tego, że ów dieta jest niezwykle zdrowa i pomocna. Oto kilka przykładów :

,,waciki to sposób modelek. Połykasz taki nasączony woda, on pęcznieje Ci w żołądku i nie czujesz głodu. Wspaniałe, prawda? Wczoraj wieczorem dla próby połknęłam dwa ( jakoś przed 20:00) i do dzisiaj, do godziny 8:30 nie byłam głodna! 
Mam świadomość tego, że musze jednak dostarczać jakieś kalorie mojemu organizmowi. Musze mieć siłe na naukę, w końcu niedługo testy gimnazjalne. 
To tyle na dzisiaj. Wieczorem zdam wam relacje z pierwszego dnia diety.”
,,Jestem Antonina, i mam 16. Tak, jestem jeszcze małym, zapatrzonym w siebie bachorem. Co z tego, że drastyczna dieta może mi zaszkodzić? Chcę schudnąć i już! W wakacje MUSZĘ wskoczyć minimum w rozmiar 36. Planuje zrzucić około 20kg. Stosuję przede wszystkim dietę wacikową. Tzn: kiedy jestem głodna wpieprzam 2 waciki kosmetyczne. Działa !! Trzymajcie kciuki, Motylki. :)”

Niebezpieczeństwo diety wacikowej polega na tym, że duża ilość połkniętych wacików zatyka przewód pokarmowy co prowadzi do silnego zapalenia. Tak więc dziewczyny zastanówcie się czy warto tak ryzykować.